poniedziałek, 11 stycznia 2016

Rozdział 11

18 listopad,sobota
Nie mam pojęcia co napisać i w sumie się sobie nie dziwię.Zabrałam ze sobą scyzoryk i poszłam do mojego starego domu.Po dłuższym namyślę uznałam,że i tak nic nie napiszę.Wpadłam na pomysł,że zaniosę do szły ściętą niebieską różę.Bo tylko to mi zostało po mojej rodzinie.

20 listopad,poniedziałek
Ścięłam ją,ścięłam różę.To był największy błąd mojego życia...
*Tuż po ścięciu róży przede mną pojawiła się postać.Była ubrana cała na czarno,ale była podobna do mnie.
-Kim jesteś?
Dziewczyna złowieszczo się uśmiechnęła pokazując swoje nieskazitelne białe,zaostrzone zęby.
-Kim jesteś?
-Twoją bratnią duszą,drugą połową.Tylko tą gorszą.Jestem demonem.
Zamarłam.Chciałam krzyczeć,ale nie umiałam nawet otworzyć ust.
-Nie bój się mnie.Nic ci nie zrobię,na razie nic.
Usiadła sobie na cegle i poprawiła sznurówkę w glanie.
-O czym pogadamy?
-Sk...skąd...
-Się tu wzięłam?Demony powstają z łez,złości i nienawiści.To nas wypełnia.Płynie w nas niebieska krew.Każdy ma swojego demona,tak jak Anioła Stróża.
-Czemu zjawiłaś się teraz?
-Zjawiłam się w Halloween,ale twoi rodzice cię obronili.
-Chciałaś mnie wtedy zabrać?
-Chodź ze mną teraz.Tam jest pięknie.Będziesz miała dosłownie wszystko.
-Gdzie tam?Do piekła?
-Ja wolę na to mówić Królestwo Piekielne.To zabawne,że na Ziemi mówicie na Niebo,Królestwo Niebieskie,a to w nas demonach płynie niebieska krew.
-Zostaw mnie,proszę..
-O nie,tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.Ścinając tą róże zniszczyłaś moje dość spokojne demoniczne życie,teraz poniszczę trochę twoje.
-Ile będziesz je tak  niszczyć?
Chyba czekała na to pytanie,bo uśmiechnęła się jeszcze szerzej.Wyciągnęła rękę,która dotychczas przebywała w jej kieszeni,a nad nią ukazało się to samo niebieskie światło,które widziałam tu w nocy.
-Będę,aż zaczniesz mnie błagać oto,by dotknąć blasku i razem ze mną udać się tam,gdzie nasze miejsce.
-Nie!Obiecałam rodzicom,że nigdzie się stąd nie ruszę!
Poczułam nagły ból w okolicy serca.Był nie do zniesienia.Wiedziałam,że to mój sobowtór mi go sprawia.Kiedy ruszyła lewą ręką ból był na przemian mocniejszy i słabszy.
-Zapamiętaj,że nie warto podnosić na mnie głosy.Demony tego nie lubią.Jedno moje skinięcie palcem,a ból z każdym krzykiem będzie mocniejszy,aż w końcu się zabiję.
Mówiła to z takim spokojem.Panicznie się jej bałam,ale próbowałam jej tego nie pokazywać.Nie dam za wygraną tak łatwo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz