poniedziałek, 4 stycznia 2016

Rozdział 5

31 październik,wtorek HALLOWEEN
Do moich piegów i prawie rudych włosów pasuje tylko przebranie Pipi Lanstrum...
Mamy czas na cukierkowanie od 18 do 22.Uwielbiam w Nowym Yorku to,że w Halloween zawsze coś dostaniesz.Dorośli rutynowo otwierają drzwi,rzucają batona lub dolara,zamykają drzwi i wracają do swojego żucia.Nikogo nie obchodzi to,że jesteś z domu dziecka.Postanawiam halloweenować godzinę.Całkiem nieźle mi poszło.Mam całą torbę słodkości i 25 dolarów.O 19 odłączam się od grupy i skręcam w Snowstreet.Z daleka widać pozostałości mojego starego domu.Ale jednak coś mi nie pasuje.Podchodzę bliżej i zauważam małe,migające światełko.O o chodzi?Nagle dopada mnie ogromna chęć złapania tego światła.Wyciągam rękę,ale słyszę krzyk:
-Nie rób tego!
Szybko odwracam się,ale nikogo nie widzę.Po chwili znowu wraca chęć posiadania tego świetlika.
-Proszę,nie rób tego Melanie.
Ponownie się odwracam i widzę...
-Tata?
To on.To na prawdę on,ale jakby młodszy.
-Córeczko ty mnie widzisz?
-Dla...dlaczego miałabym się nie widzieć?
-Bo jestem umarłą osobą,samą duszą.
Nie wytrzymuje i podbiegam by się przytulić.Wtedy nagle ten "cień" znika,Znowu jestem sama.Wraca potrzeba dotknięcia światła,ale wtedy zza niego wyłania się postać mamy.
-Melanie?
-Mamo...
Idę powoli,ale po przestąpieniu paru kroków coś blokuje mi drogę.
-Mamo,co się dzieje?!
-Opuszczę barierę,ale nie możesz się do mnie zbliżyć,obiecaj.
-Ale dlaczego?
-Obiecaj.
-Obiecuję.
Bariera znika i mama się przysuwa.
-Czemu tata zniknął?
-Bo chciałaś go dotknąć.
-Nie rozumiem.
-Jesteśmy duszami,nie możemy dać się zobaczyć.
-To czemu ja was widzę?
-Jest Halloween.To święto ma moc dla duchów.
-A to światło?
Obie patrzymy na lewitujące niebieskie "coś".
-To była próba.
-Próba na mnie?
-Tak.Gdybyś dotknęła go mogłabyś pożegnać się z życiem na Ziemi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz