sobota, 9 stycznia 2016

Rozdział 9

10 listopad,piątek
Poszłam dzisiaj o kulach na miejsce mojego starego domu.Bardzo mi się nudziło,a pani psycholog pozwoliła mi się gdzieś przejść.Siedziałam sobie tak na kawałku pozostałej ściany chyba od sypialni rodziców.Wszystko do około żyło dalej,a to miejsce jakby zamarło.Czułam,że ktoś mnie obserwuje,ale nie bałam się.Wiedziałam,że to tata.Nie zdziwiło mnie nawet to,że w miejscu gdzie w Halloween lewitowało niebieskie światło,rośnie teraz niebieski kwiat,chyba róża.

11 listopad,sobota
Trochę mi głupio,bo teraz Maggie sprząta cały nasz pokój.Tłumaczyłam,że nawet w gipsie mogę posprzątać,ale wychowawczyni wydarła się na mnie że jak coś mi się stanie,to ośrodek nie ma pieniędzy na moje leczenie.Na leczenie nie ma,ale na nowe stroje dla wychowanków już się znalazły.



13 listopad,poniedziałek
Świetnie,po prostu świetnie.Prezydent miasta nakazał każdemu wychowankowi Domów Dziecka w Nowym Yorku uczęszczać do normalnej szkoły!Mamy chodzić tam od jutra.Na dodatek ja jutro mam ściągnięcie gipsu.Do nowej szkoły pójdę od razu z zaległościami.

Później
Maggie tak wkurzyła ta sytuacja,że po zebraniu wpadła wściekła do pokoju.
-Durny prezydent!Po co mamy tam chodzić?!Mieliśmy lekcję tutaj i było dobrze,więc o co chodzi do cholery?!
Zatkało mnie.Rozmawiałam z Maggie z sześć razy przez te całe 2 lata,ale nigdy nie widziałam jej takiej złej,nie miałam pojęcia,że ona w ogóle umie krzyczeć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz